Poza bezwstydem mówienia ustawicznie o sobie, praca ta nastręcza inny powód zniechęcenia: ileż rzeczy śmiałych, które ja mówię, drżąc, będzie płaskim komunałem w dziesięć lat po mojej śmierci, o ile niebo pozwoli mi uczciwie dożyć jakich ośmdziesięciu albo dziewięćdziesięciu lat!
Z drugiej strony, miło jest mówić o generale Foy, o pani Pasta, o lordzie Byronie, o Napoleonie, i o wszystkich wielkich lub conajmniej niepospolitych ludziach, których miałem szczęście znać i którzy raczyli rozmawiać ze mną!
Zresztą, jeżeli czytelnik jest zawistny jak moi współcześni, niech się pocieszy; niewielu tych wielkich ludzi, których tak kochałem, odgadło mnie. Sądzę nawet, że uważali mnie za większego nudziarza od innych, może widzieli we mnie jedynie sentymentalną egzaltację.
To jest w istocie najgorszy rodzaj. Dopiero od czasu jak stałem się dowcipny, zaczęto mnie oceniać, często ponad zasługę. Generał Foy, pani Pasta, pan de Tracy, Canova, nie odgadli we mnie (prześladuje mnie to głupie słowo: odgadli) duszy pełnej rzadkiej dobroci — mam jej guz (system Galla), — inteligencji płomiennej i zdolnej ich zrozumieć.
Jednym z ludzi którzy mnie nie zrozumieli, a może, razem wziąwszy, tym którego najbardziej kochałem (urzeczywistniał mój ideał, jak to powiedział nie wiem jaki emfatyczny głupiec), to An-
Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/93
Ta strona została skorygowana.
VIII