Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/140

Ta strona została przepisana.

ki. W chwili gdy uroczy bilecik księżnej oznajmił władcy że Fabrycy oczekuje jego rozkazów, Jego Dostojność nudził się. Ujrzę, powiadał sobie, jakiego pociesznego bigota, z miną uniżoną lub obleśną. Komendant miasta zdał mi już sprawę z jego pierwszej wizyty u grobu wuja arcybiskupa. Książę ujrzał rosłego młodzieńca, którego, gdyby nie fjoletowe pończochy, byłby wziął za młodego oficera.
Niespodzianka ta spłoszyła nudę. Oto chwat, rzekł sobie, dla którego będą mnie prosili o Bóg wie jakie fawory, wszystkie jakiemi mogę rozporządzać! Przybywa, musi być wzruszony; wyciągnę go na politykę jakobińską, zobaczymy co mi opowie.
Po zdawkowych uprzejmościach, książę rzekł:
— I cóż, monsignore, czy ludy Neapolu są szczęśliwe? Czy króla tam kochają?
— Wasza Dostojność, odparł Fabrycy bez wahania podziwiałem, przechodząc ulicą, doskonałą postawę żołnierzy J. K. Mości; elita jest pełna szacunku dla swych panów, jak być powinno; ale wyznaję, że nigdy w życiu nie zniósłbym, aby człowiek z gminu odezwał się do mnie o czem innem niż o robocie za którą go płacę.
— Do kata! pomyślał książę, co za namaszczenie! to mi ptaszek doskonale ułożony! poznaję panią Sanseverina. Książę, ubawiony, rozwinął wiele zręczności, aby rozgadać Fabrycego w tym drażliwym przedmiocie. Młody człowiek, podniecony niebezpieczeństwem, znajdował cudowne odpowiedzi: jestto niemal zuchwalstwo, rzekł, objawiać swą miłość dla króla; winni mu jesteśmy ślepe posłuszeństwo. Tak daleko posunięta ostrożność niemal irytowała księcia: zdaje się, pomyślał, że to jakiś inteligentny jegomość zjechał nam z Neapolu; nie lubię tego plemienia; człowiek inteligentny, choćby wyznawał najlepsze zasady, i nawet szczerze, zawsze jest skuzynowany z Wolterem i Russem.
Ta wzorowa postawa i nienaganne odpowiedzi wydały się księciu zuchwalstwem: zawiódł się. W mgnieniu oka przybrał ton do-