obaj ciągnęli fuzję co sił. Giletti, o wiele mocniejszy, przekładał naprzemian ręce pomykając je ku zamkowi; już miał owładnąć fuzją, kiedy Fabrycy, chcąc udaremnić ten zamach, pociągnął za cyngiel i wypalił. Rozważył przedtem dobrze, że wylot znajduje się o trzy cale nad ramieniem Gilettiego: strzał rozległ się nad jego samem uchem. Giletti osłupiał, ale opamiętał się rychło.
— A! chciałeś mi strzelić w łeb, kanaljo! już ja się z tobą załatwię. Dobył swojej teatralnej szpady i runął na Fabrycego. Fabrycy nie miał broni, pomyślał że już po nim.
Uskoczył w stronę wehikułu, który zatrzymał się o jakie dziesięć kroków; okręcił się zwinnie dookoła, przebiegając tuż obok drzwiczek, które zostały otwarte. Giletti wypuścił się na swoich długich nogach, że zaś nie przyszło mu na myśl chwycić za resor, pobiegł kilka kroków przed siebie, nim zdołał się zatrzymać. W chwili gdy Fabrycy przebiegł koło drzwiczek, Marjeta szepnęła doń:
— Uważaj; on cię zabije. Masz!
Równocześnie, Fabrycy ujrzał, iż przez drzwiczki wyrzucono wielki nóż myśliwski; schylił się aby go podnieść, ale w tej samej chwili szpada Gilettiego ugodziła go w ramię. Podnosząc się, Fabrycy spotkał się nos w nos z Gilettim, który wymierzył mu w twarz wściekły cios rękojeścią; cios zadany był z taką siłą, że zupełnie ogłuszył Fabrycego. W tej chwili znalazł się w obliczu śmierci. Szczęściem dlań, Giletti był za blisko, aby go mógł pchnąć sztychem. Przyszedłszy do siebie, Fabrycy zaczął umykać co sił; biegnąc, wydobył nóż z pochwy, następnie zaś, obróciwszy się żywo, znalazł się o trzy kroki od Gilettiego, który go ścigał. Giletti był rozpędzony, Fabrycy nastawił mu ostrze; Giletti zdołał podbić szpadą nóż, ale zyskał tylko tyle iż koniec noża przebił mu policzek. Otarł się o Fabrycego, który uczuł że ma przebite udo: był to nóż Gilettiego, który ten zdążył otworzyć. Fabrycy uskoczył w prawo; odwrócił się, i wreszcie dwaj przeciwnicy znaleźli się w odległości sposobnej do walki.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/189
Ta strona została przepisana.