Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/230

Ta strona została przepisana.

nie nie pójdzie już do św. Jana. M... był szalenie zakochany; w sercu młodej kobiety spryt zabarwił się może odcieniem zalotności, dość że uczuł się rozbrojony. Myślał o tem aby opuścić Parmę; młody książę, mimo całej swej potęgi, nie mógłby podążyć za nim, lub, gdyby to uczynił, stałby się już tylko jego równym. Ale duma nasunęła mu znowu, że ten wyjazd wyglądałby jednak na ucieczkę: zabronił sobie myśleć o tem.
— Nie domyśla się istnienia mego złotego Fabrysia, powiadała sobie uszczęśliwiona śpiewaczka, teraz możemy zadrwić sobie z niego w najrozkoszniejszy sposób!
Fabrycy nie odgadł swego szczęścia: znajdując nazajutrz okna śpiewaczki szczelnie zamknięte i nie widząc jej nigdzie, zaczął uważać, że zabawa trwa nieco długo. Miał wyrzuty. W jakiemż położeniu stawiam hrabiego Mosca, ministra policji! wezmą go za mego wspólnika, przybyłem tutaj poto, aby zwichnąć jego karjerę! Ale, jeśli porzucę tak długo ścigany zamiar, co powie księżna, gdy jej opowiem swoje miłosne próby?
Jednego wieczora, kiedy, gotów już poniechać wszystkiego, prawił sobie te morały błądząc pod drzewami między pałacem Fausty a cytadelą, Fabrycy zauważył, że idzie za nim szpieg bardzo małego wzrostu. Próżno, chcąc się go pozbyć, kołował po ulicach; wciąż to mikroskopijne stworzenie zdawało się deptać w jego ślady. Zniecierpliwiony, pośpieszył w samotną ulicę na przedmieściu, gdzie siedzieli zaczajeni jego ludzie; na znak Fabrycego, skaczą na biednego szpiega, który rzuca się im do kolan; była to Bettina, pokojówka Fausty; po trzech dniach nudy i zamknięcia, przebrawszy się za mężczyznę, aby uniknąć sztyletu hrabiego M..., którego i pani jej i ona bardzo się bały, postanowiła udać się do Fabrycego z wiadomością, że pani jej kocha go do szaleństwa i pała chęcią widzenia go; ale nie może się już pojawić u św. Jana. Był już czas, powiedział sobie Fabrycy; niech żyje wytrwałość!
Pokojóweczka była bardzo ładna, co oderwało Fabrycego od