skę, którą masz pod ręką, poczem stań naprzeciw mnie ze szpadą lub pistoletem; jak panu oznajmiono, masz wybór broni.
Hrabia M... robił niezliczone trudności i wyraźnie nie miał ochoty do pojedynku; z drugiej strony Fabrycy obawiał się przybycia policji, mimo iż znajdował się w górach o dobrych pięć mil od Bolonji. Zaczął wkońcu obrzucać rywala zniewagami; wreszcie zdołał doprowadzić go do furji: hrabia M... wziął szpadę i ruszył na Fabrycego. Walka rozpoczęła się dość miękko.
Po kilku minutach przerwał ją wielki hałas. Bohater nasz czuł, że popełnia czyn, który na całe życie mógłby się dlań stać przedmiotem zarzutów lub conajmniej potwarzy. Wysłał Lodovica na wieś, aby mu sprowadził świadków. Lodovico najął za pieniądze obcych wieśniaków, którzy pracowali w pobliskim lesie; przybiegli z krzykiem, myśląc że chodzi o zabicie wroga owej osoby, która dała im pieniądze. Skoro przybyli, Lodovico wezwał ich, aby patrzyli bacznie, dla stwierdzenia, czy który z walczących nie działa podstępnie i czy nie ma nad drugim niedozwolonej przewagi.
Walka, którą na chwilę przerwały groźne okrzyki chłopstwa, nawiązywała się leniwo. Fabrycy starał się pobudzić próżność hrabiego. — Panie hrabio, wołał, kiedy się jest bezczelnym, trzeba być odważnym. Czuję, że to dla pana ciężki warunek: pan woli opłacać ludzi aby byli odważni za pana. Hrabia, doprowadzony do wściekłości, zaczął krzyczeć że długo się uczył fechtunku u słynnego Battistiniego w Neapolu i że skarze to zuchwalstwo: wpadłszy w gniew, bił się dość tęgo, co nie przeszkodziło, że Fabrycy przejechał mu ślicznie szpadą przez pierś, kładąc hrabiego do łóżka na kilka miesięcy. Lodovico, udzielając rannemu pierwszej pomocy, szepnął mu: Jeżeli pan zdradzi ten pojedynek przed policją, zakłuję pana w łóżku.
Fabrycy umknął do Florencji; ponieważ w Bolonji trzymał się w ukryciu, dopiero we Florencji otrzymał listy z wymówkami od księżnej: nie mogła mu darować, że był u niej na koncercie
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/238
Ta strona została przepisana.