Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

— I jak go pani widzisz, doskonale sprzątnął swego Prusaka, rzekł kapral Aubry: wśród powszechnego zamętu, kapral znalazł się przypadkowo po drugiej stronie konia, na którym jechała markietanka. — Ale dumna z niego sztuka... — ciągnął kapral. Tu, Fabrycy uczynił gest. Jakże ty się nazywasz, ciągnął kapral; ostatecznie, jeżeli będzie raport, chcę cię wymienić.
— Nazywam się Vasi, odrzekł Fabrycy nieco zmieszany; to jest właściwie Boulot, poprawił się żywo.
Boulot, było to nazwisko właściciela marszruty, którą mu dała dozorczyni więzienia; przedwczoraj wystudjował ją starannie w drodze, bo zaczynał zastanawiać się nieco i nie dziwił się już tak wszystkiemu. Prócz marszruty huzara Boulot, przechowywał troskliwie paszport włoski, wedle którego miał prawo do szlachetnego miana: Vasi, handlarz barometrów. Kiedy kapral zarzucił mu dumę, omal nie odpowiedział: Ja, dumny! Ja Fabrycy Valserra, marchesino del Dongo, który godził się nosić nazwisko jakiegoś Vasi!
Podczas gdy Fabrycy zastanawiał się i powiadał sobie: „Trzebaż pamiętać o tem, że się nazywam Boulot, lub też pachnie to więzieniem“, kapral i markietanka wymienili parę uwag tyczących jego osoby.
— Niech mnie pan nie uważa za wścibską, rzekła markietanka przestając go tykać; jeżeli pytam, to dla pańskiego dobra. Kto pan jest, ale tak, naprawdę?
Fabrycy nie odpowiedział zrazu; rozważał, że niepodobnaby mu znaleźć przyjaciół bardziej oddanych których mógłby się poradzić, a gwałtownie potrzebował rady! Przybędziemy do obozu, komenderujący zechce wiedzieć kto jestem, i znowuż pachnie więzieniem, jeśli się okaże z moich odpowiedzi, że nie znam nikogo w czwartym pułku huzarów, którego mundur noszę! Jako poddany austrjacki, Fabrycy znał całą wagę paszportu. Członkowie jego rodziny, mimo że wysoko urodzeni i nabożni, mimo że należący do zwycięskiego stronnictwa, bywali po dwadzieścia razy niepokojeni z przyczyny paszportu; nic go tedy nie zdziwiło pytanie markie-