brycego: pierwszy raz zrozumiał, że wszystko co mu się zdarzyło od dwóch miesięcy, było z jego winy.
— Ale trzeba, żeby malczyk opowiedział nam wszystko, rzekła markietanka, którą ciekawość paliła coraz bardziej. Kiedy skończył, rzekła poważnie do kaprala:
— W gruncie rzeczy, ten dzieciak nie jest wojskowy; teraz, kiedy nas pobito i zdradzono, czeka nas brzydka wojna. Poco miałby brać po łbie gratis pro Deo?
— Zwłaszcza, rzekł kapral, że nie umie nawet nabić karabina, ani na tempo, ani tak. To ja nabiłem fuzję z której sprzątnął Prusaka.
— Co więcej, pokazuje pieniądze całemu światu, dodała markietanka; okradną go od pierwszej chwili kiedy nie będzie z nami.
— Pierwszy podoficer kawalerji, którego spotka, rzekł kapral, skonfiskuje je, aby sobie postawić szklaneczkę, a może i wezmą go w rekruty na rzecz nieprzyjaciela, kto żyje bowiem, zdradza. Pierwszy z brzegu każe mu iść za sobą; on pójdzie; lepiej byłoby wpisać go do naszego pułku.
— Och, nie, panie kapralu! wykrzyknął Fabrycy; wygodniej na koniu. Zresztą ja nie umiem nabić karabina, a widzi pan, że umiem jeździć konno.
Fabrycy był bardzo dumny ze swej oracji. Nie będziemy powtarzali długiej dyskusji nad jego przyszłym losem, która toczyła się między kapralem a markietanką. Fabrycy zauważył, że, w rozmowie, powtarzali po kilka razy wszystkie szczegóły jego przygody: podejrzenia żołnierzy, żandarm sprzedający marszrutę i mundur, sposób w jaki wczoraj się znalazł w eskorcie generała, cesarz ujrzany w galopie, zwędzony koń etc.
Z kobiecą ciekawością, markietanka wracała wciąż do sposobu, w jaki wyzuto go z dobrego konia, nabytego za jej pomocą.
— Uczułeś, że cię chwytają za nogi, ściągnięto cię delikatnie przez ogon, i posadzono na ziemi? — Poco powtarzać tak często,
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/72
Ta strona została skorygowana.