czterej konni runęli nań z wyciągniętemi sbablami. Była to istna szarża. Pułkownik le Baron, przywołany strzałem z pistoletu, otworzył drzwi i rzucił się na most w chwili właśnie gdy huzarzy nadjeżdżali w galopie. Sam dał żołnierzom rozkaz zatrzymania się.
— Niema tu żadnych pułkowników! wykrzyknął jeden, spinając konia. Zrozpaczony pułkownik przerwał upomnienia i swoją prawą zranioną ręką chwycił konia za uzdę.
— Stój! zły żołnierzu, rzekł do huzara; znam cię, jesteś z kompanji kapitana Henriet.
— Więc dobrze! niech kapitan sam da mi rozkaz! Kapitana Henriet zabito wczoraj, dodał drwiąco, a ty ruszaj do za... śmierci!
Mówiąc to, żołnierz próbuje sobie otworzyć przejście i popycha starego pułkownika, który pada na most. Fabrycy, który stał o dwa kroki dalej, ale twarzą do oberży, najeżdża koniem i, podczas gdy koń zuchwałego żołnierza obalił piersią pułkownika nie wypuszczającego z rąk cugli, Fabrycy, oburzony, zadaje huzarowi pchnięcie. Szczęściem, koń huzara, ciągniony ku ziemi uzdą którą trzymał pułkownik, skręcił się w bok, tak, że długa kawaleryjska szabla Fabrycego oślizgnęła się po dolmanie i mignęła tylko huzarowi przed oczami. Ów, wściekły, obraca się i tnie z całej siły, przecinając Fabrycemu rękaw i raniąc go w ramię: bohater nasz pada.
Jeden ze spieszonych huzarów, widząc dwóch obrońców mostu na ziemi, korzysta z chwili, skacze na konia Fabryczego i chce go sobie przywłaszczyć, puszczając się galopa przez most.
Nadbiegający z gospody wachmistrz widział jak pułkownik pada i sądził że jest ciężko ranny. Biegnie za koniem Fabrycego i zatapia szable w krzyże złodzieja: ten wali się. Huzarzy, widząc na moście już tylko wachmistrza, puszczają się galopem i przejeżdżają szybko. Ten, który był pieszo, umknął w pole.
Wachmistrz zbliżył się do rannych. Fabrycy podniósł się już; nie cierpiał zbytnio, ale stracił dużo krwi. Pułkownik podniósł się wolniej; był ogłuszony upadkiem, ale nie ranny.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/80
Ta strona została skorygowana.