bym cię w niebezpieczeństwo o wiele straszniejsze, o wiele pewniejsze, sądząc że cię ratuję od chwilowej katastrofy; a nierozwaga moja byłaby nie do wybaczenia, jeśli wzbudziła w tobie uczucia zdolne cię skłonić do oporu wobec rad księżnej. Widzisz, do czego mnie zmuszasz, trzeba mi wciąż powtarzać: uciekaj, każę ci...“
List był bardzo długi; niektóre ustępy jak np. owo każę ci, któreśmy właśnie przepisali, przejmowała Fabrycego dreszczem rozkosznej nadziei; zdało mu się, że, o ile wyrażenia są nader ostrożne, o tyle charakter uczuć jest wcale tkliwy. To znów, chwilami, ponosił koszta swego zupełnego niedoświadczenia w tego rodzaju wojnie; widział w liście Klelji jedynie prostą sympatję lub proste współczucie.
Zresztą, to czego się dowiedział, nie zmieniło ani na chwilę jego zamiarów: przypuściwszy nawet że niebezpieczeństwa jakie mu Klelja odmalowała są bardzo realne, czy chwilowe niebezpieczeństwo jest zbyt drogim okupem za szczęście widywania jej codzień? Jakież czekało go życie, gdyby się na nowo schronił do Bolonji lub Florencji, uciekłszy bowiem z cytadeli, nie mógł mieć nadziei aby mu pozwolono żyć w Parmie. A nawet gdyby książę się tak zmienił, żeby go wypuścił na wolność (rzecz mało prawdopodobna, wobec tego, że on, Fabrycy, stał się dla potężnej policji, środkiem obalenia hrabiego Mosca), cóż za życie pędziłby w Parmie rozdzielony z Klelją nienawiścią dwóch stronnictw? Raz lub dwa razy na miesiąc, przypadek sprowadziłby ich może do jednego salonu; ale nawet wówczas jakaż mogła być między nimi rozmowa? Jak odnaleźć tę serdeczną poufałość, którą obecnie każdego dnia cieszył się po kilka godzin? czem była rozmowa w salonie w porównaniu z ich alfabetem? Więc gdyby nawet przyszło mi okupić niebezpieczeństwem to rozkoszne życie i tę jedyną możliwość szczęścia, cóż w tem złego? I czyż to samo nie jest szczęściem móc jej dać w ten sposób dowód swojej miłości?
Fabrycy ujrzał w liście Klelji jedynie sposobność poproszenia jej o schadzkę; był to stały cel wszystkich jego pragnień. Mówił
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/106
Ta strona została przepisana.