Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

o ogromny fotel, pomieszczony niegdyś w kaplicy na intencję dostojnego więźnia; była bliska omdlenia.
— Co mam przyrzec? spytał Fabrycy przybity.
— Wie pan co.
— Przysięgam tedy rzucić się świadomie w okropne nieszczęście i skazać się na życie zdala od najdroższej mi istoty.
— Niech pan przyrzeknie ściśle.
— Przysięgam być posłuszny księżnej i uciec w dniu w którym ona zechce i jak zechce. I cóż się ze mną stanie zdala od pani?
— Niech pan przysięgnie, że pan ucieknie, cobądźby się mogło zdarzyć.
— Jakto! gotowa jest pani zaślubić margrabiego Crescenzi, skoro mnie tu już nie będzie?
— O Boże! cóż pan ma za pojęcie o mnie?... Ale niech pan przysięgnie, lub dusza moja nie będzie miała chwili spokoju.
— Więc dobrze, przysięgam, że ucieknę stąd w dniu w którym pani Sanseverina rozkaże, cobądźby się mogło zdarzyć do tej pory.
Uzyskawszy tę przysięgę, Klelja uczuła się tak słaba, iż, podziękowawszy Fabrycemu, musiała się oddalić.
— Wszystko było gotowe do mej ucieczki jutro rano, rzekła, w razie gdyby się pan upierał zostać. Widziałabym pana w tej chwili ostatni raz w życiu, ślubowałam to Madonnie. Teraz, skoro tylko będę mogła wyjść z pokoju, pójdę zbadać ów straszliwy mur pod nowym kamieniem w balustradzie.
Nazajutrz była tak blada, że widok jej sprawił Fabrycemu żywą przykrość. Rzekła mu z okna:
— Nie róbmy sobie złudzeń, drogi przyjacielu; uczucie nasze jest grzeszne i nie wątpię że przyniesie nam nieszczęście. Odkryją cię gdy będziesz próbował uciekać, będziesz zgubiony na zawsze, jeśli nie gorzej; bądź co bądź, trzeba uczynić zadość rozsądkowi ludzkiemu, który nam każe ważyć się na wszystko. Aby się spuścić z wielkiej wieży, trzeba mocnego sznura na dwieście