— Śmiem żywić nadzieję, że Wasza Najdostojniejsza Wysokość raczy mi wybaczyć niestosowność stroju. — Ale, gdy tak mówiła, drwiące jej oczy lśniły tak żywo, że książę nie mógł ich znieść; spojrzał na sufit, co było u niego ostatecznym znakiem zakłopotania.
— Jakto! jakto! powtórzył, poczem udało mu się szczęśliwie znaleźć zdanie: — Księżno, zechciej pani usiąść; — to mówiąc, przysunął sam fotel, wcale zręcznie. Grzeczność ta ujęła księżnę, która złagodziła nieco blask swoich oczu.
— Jakto! jakto! powtórzył jeszcze raz książę kręcąc się na fotelu, jakgdyby nie mógł znaleźć sobie miejsca.
— Korzystam z nocnego chłodu, aby się puścić w drogę, podjęła księżna; że zaś moja nieobecność może potrwać jakiś czas, nie chciałam opuścić Stanów Waszej Najdostojniejszej Wysokości, nie podziękowawszy Jej za dobroć, jaką mi raczyła od pięciu lat okazywać. — Na te słowa, książę zrozumiał wreszcie; zbladł: był to człowiek nie znoszący wręcz tego aby się mógł omylić w przewidywaniach; następnie przybrał wyniosłą minę, godną portretu Ludwika XIV, który miał przed oczami. — Brawo! — rzekła sobie księżna — to mi mężczyzna.
— I cóż jest przyczyną tego nagłego wyjazdu? spytał książę dość spokojnie.
— Miałam ten projekt oddawna, odparła księżna, a drobna zniewaga, jakiej ofiarą stał się monsignore del Dongo, którego jutro skażą na śmierć lub na galery, każe mi przyśpieszyć ten wyjazd.
— I dokąd się pani udaje?
— Do Neapolu, jak sądzę. — Poczem dodała, wstając: Pozostaje mi już tylko pożegnać Waszą Najdostojniejszą Wysokość i podziękować bardzo pokornie za jej minioną dobroć. — Te słowa ona znowuż wyrzekła tonem tak stanowczym, iż książę zrozumiał dobrze, że za dwie sekundy wszystko będzie skończone; skoro jazd
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/12
Ta strona została przepisana.