dzo poważną i kazał mu przysiąc na Ewangelję że zachowa w tajemnicy to co mu książę powie. Rassi przysiągł z wielką powagą, książę zaś, z okiem płonącego nienawiścią, wykrzyknął, że nie będzie się czuł panem u siebie, póki Fabrycy del Dongo będzie żywy.
— Nie mogę, dodał, ani wypędzić księżnej, ani znieść jej obecności; oczy jej urągają mi i nie dają mi żyć.
Pozwoliwszy się księciu wygadać, Rassi, udając zakłopotanie, zawołał wkońcu:
— Wola Waszej Dostojności jest rozkazem, bezwątpienia, ale rzecz jest piekielnie trudna: niema sposobu skazać del Donga na śmierć za zabójstwo jakiegoś Gilettiego; to już była nielada sztuka wycisnąć z tego dwanaście lat twierdzy. Co więcej, podejrzewam księżnę, że wyszukała trzech chłopków, którzy pracowali przy wykopaliskach w Sanguigna i którzy nie siedzieli w rowie w chwili gdy ten Giletti napadł Fabrycego.
— I gdzież są ci świadkowie? rzekł książę wściekły.
— Ukryci w Piemoncie, jak sądzę. Trzebaby sprzysiężenia na życie Waszej Dostojności...
— Ten środek ma swoje niebezpieczeństwa, rzekł książę; nasuwa myśli...
— A jednak, rzekł Rassi z udaną naiwnością, to cały mój urzędowy arsenał.
— Zostaje trucizna...
— Ale kto ją poda? Czy ten dudek Conti?
— Hm, wedle tego co mówią, nie byłaby mu to pierwszyzna...
— Trzebaby go rozjuszyć, odparł Rassi; zresztą wówczas gdy się załatwiał z kapitanem, nie miał trzydziestu lat, był zakochany i o wiele mniejszy tchórz niż dzisiaj. Bezwątpienia, wszystko powinno ustąpić racji Stanu; ale, tak napoczekaniu i na pierwszy rzut oka, widzę, dla wykonania rozkazów monarchy, jedynie niejakiego Barbone, pisarza więziennego, którego imć Dongo obalił na ziemię dając mu policzek w chwili załatwiania formalności przyjęcia.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/123
Ta strona została przepisana.