Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/137

Ta strona została przepisana.

gdyby mu podać silny narkotyk, mogłoby się w pierwszej chwili zdawać, że chodzi o atak apoplektyczny; wówczas, zamiast generała wsadzić do powozu i odwieźć do cytadeli, możnaby, przy pewnej zręczności, podsunąć lektykę, któraby się przypadkiem znalazła pod ręką. Znaleźliby się tam również ludzie inteligentni, przebrani za robotników sprowadzonych do pomocy przy uroczystości, którzy, w zamięszaniu, ofiarowaliby się przenieść chorego aż na górę, do pałacu. Ludzie ci, będący pod komendą Lodovica, mieli na sobie pod ubraniem znaczną ilość lin. Widać z tego, że księżna istotnie była niepoczytalna, od czasu jak medytowała serjo nad ucieczką Fabrycego. Niebezpieczeństwo tej drogiej istoty było czemś zbyt silnem dla jej duszy, a zwłaszcza trwało ono zbyt długo. Przez nadmiar przezorności, omal nie udaremniła tej ucieczki, jak zaraz się pokaże. Wszystko odbyło się tak jak księżna zamierzyła, z tą różnicą, że narkotyk podziałał zbyt silnie; wszyscy, nawet lekarze, myśleli, że generał miał atak apopleksji.
Szczęściem, Klelja, w rozpaczy, nie domyślała się ani trochę (zbrodniczego zamachu księżnej. W chwili gdy lektykę z wpółmartwym generałem wnoszono do cytadeli, zamęt był taki, że Lodovico i jego ludzie przeszli bez trudności: obszukano ich na moście niewolnika jedynie dla formy. Skoro przenieśli generała do łóżka, zaprowadzono ich do kredensu, gdzie służba podjęła ich bardzo uczciwie; ale, po tym poczęstunku, który skończył się nad ranem, wytłumaczono im, iż obyczaj więzienny wymaga, aby resztę nocy spędzili zamknięci w sieniach pałacu, skąd adjutant gubernatora wypuści ich nazajutrz.
Ludziom tym udało się oddać Lodovicowi sznury, które mieli na sobie, ale Lodovico wiele miał kłopotu z tem, aby ściągnąć uwagę Klelji. Wkońcu, w chwili gdy przechodziła tamtędy, pokazał jej, że składa zwój sznurów w ciemnym kącie na pierwszem piętrze. Ten zbieg okoliczności uderzył Klelję: powzięła okrutne podejrzenia.
— Kto jesteś? spytała Lodovica.