do kominka. Masa papierów omal nie zgasiła świec, pokój napełnił się dymem. Księżna ujrzała w oczach syna, że ma pokusę chwycić karafkę i ocalić papiery, które go kosztowały ośmdziesiąt tysięcy franków.
— Otwórz-że okno, krzyknęła ze złością na ochmistrzynię. Pani Sanseverina czemprędzej posłuchała; natychmiast papiery buchnęły płomieniem, rozległ się wielki trzask i niebawem jasne było że się kominek zajął.
Książę był człowiekiem małostkowym we wszystkiem co tyczyło pieniędzy; zdawało mu się, że widzi w płomieniach swój pałac i że wszystkie bogactwa, które zawiera, przepadły; pobiegł do okna i krzyknął zmienionym głosem na straże. Na głos pana, żołnierze tłumnie nadbiegli w dziedziniec; książę wrócił do kominka, który ciągnął powietrze z otwartego okna z trzaskiem istotnie przerażającym; zniecierpliwił się, zaklął, przeszedł się po gabinecie jak człowiek wyprowadzony z równowagi, wreszcie wybiegł pędem.
Księżna-matka i jej ochmistrzyni zostały naprzeciw siebie, stojąc w głębokiem milczeniu.
— Czy gniew wróci jeszcze? powiadała sobie pani Sanseverina; ale ba! mój proces wygrany. — Gotowała się do bardzo szorstkich odpowiedzi, kiedy błysnęła jej myśl: ujrzała drugą tekę nietkniętą. — Nie, proces mój wygrany dopiero w połowie. — Zaczem ozwała się dość chłodno do księżnej-matki:
— Czy pani każe mi spalić resztę tych papierów?
— I gdzie je spalisz? odparła księżna-matka cierpko.
— Na kominku w salonie; skoro się je będzie rzucało kolejno, niema niebezpieczeństwa.
Wzięła pod pachę tekę wyładowaną papierami, świecę, i przeszła do sąsiedniej sali. Sprawdziwszy że ta teka zawiera właśnie zeznania, zgarnęła do szala kilka plik papieru, spaliła starannie resztę, poczem zniknęła nie żegnając się z księżną.
— To mi impertynencja co się zowie, powiadała sobie ze śmie-
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/192
Ta strona została przepisana.