Można osądzić wzruszenie Klelji, kiedy usłyszała tę osobliwą wiadomość. Sam margrabia był przejęty.
— Ależ, Gonzo, przyjacielu, strzeliłeś bąka jak zwykle! Powinienbyś mówić oględniej o osobie, która miała zaszczyt jedenaście razy grać w wista z Jego Wysokością!
— Otóż, panie margrabio, odparł Gonzo z właściwą sobie gruboskórnością, mogę panu przysiąc, że chciałby zagrać i z małą Marini. Ale wystarczy, że te szczegóły nie znajdują łaski w pańskich oczach; już przestały istnieć dla mnie, który przedewszystkiem nie chcę urazić mego najukochańszego margrabiego.
Po obiedzie, margrabia udawał się zawsze na drzemkę. Tego dnia, nie poszedł do siebie; ale Gonzo raczej dałby sobie uciąć język, niżby dodał bodaj słówko o Anetce; co chwila zaczynał jakieś opowiadanie, mające budzić nadzieję, że wróci do spraw sercowych ładnej mieszczaneczki. Gonzo posiadał ten iście włoski zmysł, polegający na tem, aby odwlekać z rozkoszą upragnione słowo. Biedny margrabia, umierający z ciekawości, musiał zrobić pierwszy krok: oświadczył Gonzowi, że, kiedy ma przyjemność jeść obiad w jego towarzystwie, ma dubeltowy apetyt. Gonzo nie zrozumiał, zaczął opisywać wspaniałą galerję obrazów margrabiny Balbi, kochanki nieboszczyka księcia; kilka razy wspomniał o Hayezie z największym podziwem. Margrabia powiadał sobie: No, nareszcie dojdzie do portretu zamówionego przez Anetę Marini! Ale Gonzowi ani się śniło. Wybiła piąta, co podrażniło margrabiego, który zwykł był o wpół do szóstej, po drzemce, siadać do powozu i jechać na Corso.
— Widzisz, co ty wyprawiasz przez swoje bzdurstwa! rzekł brutalnie do Gonza: sprawisz tyle, że przybędę na Corso po księżnej-matce, której jestem szambelanem i która może ma dla mnie jakieś zlecenia. No! śpiesz się! powiedz mi w kilku słowach, jeśli możesz, co to są te rzekome amory pana koadjutora?
Ale Gonzo chciał zachować to opowiadanie dla margrabiny, która go zaprosiła na obiad: odklepał tedy w kilku słowach żądaną
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/247
Ta strona została przepisana.