Steccata, bądź koło drzwiczek noszących numer 19, przy ulicy św. Pawła. Pomnij że mogą cię napaść, nie przychodź sam“.
Poznając niebiańskie pismo, Fabrycy padł na kolana i zalał się łzami. — Wreszcie, wykrzyknął — po czternastu miesiącach i ośmiu dniach! Bywajcie zdrowe, kazania!
Zbyt długo byłoby opisywać szaleństwo, którego pastwą były tego dnia serca Fabrycego i Klelji. Wskazane drzwiczki były to poprostu drzwi do oranżerji Crescenzich: dziesięć razy w ciągu dnia Fabrycy znalazł sposób aby je obejrzeć. Wziął broń, i sam, nieco przed północą, szybko przechodził koło tych drzwi, kiedy, ku swej niewysłowionej radości, usłyszał znany głos, mówiący cicho:
— Wejdź tu, miły mego serca.
Fabrycy wszedł ostrożnie i znalazł się istotnie w oranżerji, ale pod oknem mocno zakratowanem i pomieszczonem na trzy lub cztery stopy nad ziemią. Ciemność była głęboka. Fabrycy usłyszał w oknie jakiś szmer i macał kratę ręką, kiedy uczuł, jak jakaś dłoń ujmuje poprzez pręty jego rękę i niesie ją do warg, które złożyły na niej pocałunek.
— To ja, rzekł drogi głos, przybyłam tu, aby ci powiedzieć że cię kocham i spytać czy zechcesz mi być posłuszny.
Można się domyślić odpowiedzi, radości, zdumienia Fabrycego; po pierwszych uniesieniach, Klelja rzekła:
— Uczyniłam, jak wiesz, ślub Madonnie, że cię nigdy nie zobaczę; dlatego przyjmuję cię w głębokiej ciemności. Chcę, byś wiedział, że gdybyś mnie kiedy zmusił do oglądania cię w biały dzień, wszystko byłoby skończone między nami. Ale przedewszystkiem, nie chcę tych kazań w obecności Anety Marini, a także abyś nie myślał, że to ja byłam tak głupia, aby kazać zanieść fotel do domu bożego.
— Drogi aniele, nie będę już kazał przed nikim; czyniłem to jedynie w nadziei ujrzenia któregoś dnia ciebie.
— Nie mów tak, pamiętaj że mnie nie wolno widzieć cię.
Tu prosimy o przeskoczenie, bez jednego słowa, lat trzech.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/252
Ta strona została przepisana.