i wszystkie dobra rodzinne przypadły jemu. Począwszy od tej epoki, rozdzielał co rok wikarjuszom i proboszczom owych sto i coś tysięcy franków, które mu przynosiło arcybiskupstwo w Parmie.
Trudno byłoby wymarzyć życie bardziej otoczone szacunkiem, bardziej czcigodne i pożyteczne niż to, które stworzył sobie Fabrycy, kiedy naraz wszystko zamącił ów nieszczęsny kaprys miłości.
— W myśl owego ślubu, który szanuję a który jest wszakże nieszczęściem mego życia, skoro nie chcesz mnie widywać we dnie, mówił raz do Klelji — muszę żyć ciągle sam, bez żadnej rozrywki poza pracą, a jeszcze i pracy mi zbywa. Wśród smutnych i długich godzin jakie pędzę, nasunęła mi się myśl, która mnie dręczy i którą zwalczam napróżno od pół roku: syn mój nie będzie mnie kochał, nie słyszy nigdy mego imienia. Wychowany w miłym zbytku pałacu Crescenzi, zaledwie mnie zna. W rzadkich chwilach kiedy go widuję, myślę o jego matce; przypomina mi jej niebiańską piękność, na którą nie wolno mi patrzeć. Fizjognomja moja musi mu się wydawać bardzo poważna, co dla dziecka znaczy smutna!
— Mów, spytała margrabina, dokąd zmierza ta mowa, która mnie przeraża?
— Do odzyskania mego syna; chcę aby mieszkał ze mną; chcę go widywać codzień; chcę aby się przyzwyczaił mnie kochać; chcę go sam kochać swobodnie. Skoro fatalność żąda abym był pozbawiony tego szczęścia, którem cieszy się tyle tkliwych dusz i abym nie mógł pędzić życia z przedmiotem mego ukochania, chcę bodaj mieć przy sobie istotę, któraby cię przypominała memu sercu, któraby cię zastępowała poniekąd. Sprawy i ludzie ciążą mi w mojej przymusowej samotności; wiesz, że ambicja była dla mnie zawsze słowem bez treści, od chwili gdy miałem szczęście być wpisany na listę więźniów ręką Barbone; wszystko co nie jest życiem duszy, wydaje mi się śmieszne w owej melancholji, jaka mnie gniecie zdala od ciebie.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/254
Ta strona została skorygowana.