przebyto most, Klelja powiadała sobie: musiałam mu się wydać bardzo śmieszna! Poczem dodała: Nietylko śmieszna; musiał mnie wzięć za nikczemną duszę, musiał pomyśleć, że nie odpowiadam na jego ukłon, bo on jest więźniem, a ja córką gubernatora.
Myśl ta stała się nie do zniesienia dla młodej dziewczyny, która miała duszę szlachetną. A co czyni mój postępek jeszcze bardziej nikczemnym, dodała, to iż niegdyś, kiedyśmy się spotkali pierwszy raz, także w otoczeniu żandarmów, jak on mówi, to ja byłam więźniem, a on oddał mi przysługę i wybawił mnie z kłopotu... Tak, trzeba przyznać, moje postępowanie, to szczyt grubijaństwa i niewdzięczności. Biedny chłopiec! teraz, kiedy jest w niedoli, wszyscy okażą się niewdzięczni względem niego. Powiedział wówczas: „Czy pani zapamięta w Parmie moje nazwisko?“ Jak on mną gardzi w tej chwili! Tak łatwo było znaleźć jakieś miłe słówko! Trzeba przyznać, tak, obeszłam się z nim okropnie. Niegdyś, gdyby nie powóz, szlachetnie ofiarowany przez jego matkę, byłabym musiała iść w kurzu za żandarmami, lub, co gorsza, siąść na konia za którymś z nich: wtedy ojciec mój był aresztowany, a ja bez obrony! Tak, trudno się gorzej znaleźć. I jak żywo musiał to odczuć człowiek taki jak on! Co za kontrast między jego szlachetną fizjognomją a moim postępkiem! Co za dostojność! co za pogoda! Jak on bohatersko wyglądał w otoczeniu plugawych wrogów! Rozumiem teraz miłość księżnej: jeśli taki jest w obliczu wypadku, który może mieć straszne następstwa, jakiż musi być wówczas, gdy jest szczęśliwy!
Kareta gubernatora stała więcej niż półtorej godziny w dziedzińcu zamkowym; mimo to, kiedy generał wyszedł wreszcie od księcia, Klelji nie wydawało się, aby czekała zbyt długo.
— Jaka jest wola Jego Wysokości? spytała Klelja.
— Jego słowa mówiły: więzienie! a spojrzenie: śmierć!
— Śmierć! Wielki Boże! krzyknęła Klelja.
— Cicho siedź, burknął generał; głupiec ze mnie, aby się wdawać w rozmowy z dzieckiem.
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/32
Ta strona została przepisana.