Na te słowa, hrabia odetchnął. Fabrycy nie umrze, powiedział sobie.
W życiu swojem nie mógł Rassi dobić się poufnej rozmowy z pierwszym ministrem; nie posiadał się ze szczęścia. Widział nadzieję porzucenia swego nazwiska, które stało się synonimem wszystkiego co podłe i szpetne; ludek nazywał Rassi wściekłe psy; niedawno pobiło się dwóch żołnierzy, bo jeden z nich nazwał drugiego Rassi. Wreszcie, nie minął tydzień, aby to nieszczęsne miano nie znalazło się w jakimś jadowitym wierszyku. Syna jego, Bogu ducha winnego szesnastoletniego studenta, wypędzono z kawiarni za to nazwisko.
To palące wspomnienie wszystkich rozkoszy swojej pozycji popchnęło go do nierozwagi.
— Mam majątek, rzekł zbliżając się z krzesłem do ministra, nazywa się Riva; chciałbym być baronem Riva.
— Czemu nie, rzekł minister. Rassi był jak oszalały.
— Zatem, hrabio, pozwolę sobie być niedyskretny, ośmielę się zgadnąć cel pańskich życzeń: pragnie pan ręki księżniczki Izoty; szlachetna ambicja! Raz spokrewniony z dworem, jest pan poza groźbą niełaski, ma pan księcia w ręku. Nie będę Ekscelencji ukrywał, że on się otrząsa na to małżeństwo. Ale, gdyby sprawa dostała się w ręce zręcznego i dobrze opłaconego człowieka, możnaby mieć nadzieję...
— Ja, drogi baronie, nie mam żadnej; wypierani się z góry wszystkiego co mógłbyś powiedzieć w mem imieniu; ale w dniu, w którym tak znakomita parantela ziści moje marzenia zapewniając mi tak wysoką pozycję u Dworu, ofiaruję ci 300.000 franków z własnej szkatuły, lub poddam księciu, aby ci użyczył jakiejś łaski, którąbyś pan sam przełożył nad tę kwotę.
Czytelnikowi dłuży się ta rozmowa; a jednak oszczędziliśmy mu jej więcej niż połowę; ciągnęła się jeszcze dwie godziny. Rassi wyszedł od hrabiego oszalały ze szczęścia; hrabia pozostał z nadzieją ocalenia Fabrycego i bardziej niż kiedykolwiek gotów się
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/60
Ta strona została przepisana.