karni pokojówkę. Taki subtelny wzgląd nie byłby mu przyszedł do głowy w Neapolu albo w Nowarze.
Śledził ją żarliwie oczyma. Niewątpliwie, powiadał sobie, odejdzie nie raczywszy spojrzeć na to biedne okno, mimo że ma je nawprost siebie! Ale wracając wgłąb pokoju, który Fabrycy z wyżyn swego okna mógł widzieć bardzo dobrze, Klelja nie mogła się wstrzymać aby nań mimochodem nie spojrzeć z pod oka; to wystarczyło aby Fabrycy czuł się w prawie ukłonić. Czyż nie jesteśmy tu sami na świecie, pomyślał aby sobie dodać odwagi. Na ten ukłon, panienka zatrzymała się i spuściła oczy; następnie Fabrycy ujrzał, że je podnosi bardzo wolno; poczem, czyniąc widoczny wysiłek, skinęła więźniowi głową bardzo poważnie i ceremonjalnie; ale nie mogła nakazać milczenia oczom, w których, prawdopodobnie bez jej wiedzy, odbiło się przez chwilę najżywsze współczucie. Fabrycy zauważył jej rumieniec, rozlewający się szybko różanym odcieniem aż na ramiona, z których, wchodząc do ptaszkami, zdjęła, z przyczyny gorąca, czarny koronkowy szal. Mimowolne spojrzenie, którem Fabrycy odpowiedział na jej ukłon, zdwoiło pomieszanie panny. Jakżeby ta biedna kobieta była szczęśliwa, powiadała sobie myśląc o księżnej, gdyby mogła choć przez chwilę widzieć go tak jak ja go widzę!
Fabrycy miał lekką nadzieję ukłonienia się jej raz jeszcze na pożegnanie, ale, aby uniknąć tej grzeczności, Klelja wykonała zręczny odwrót, posuwając się od klatki do klatki, jak gdyby ku końcowi miała coś do czynienia z ptaszkami będącemi najbliżej drzwi. Wyszła wreszcie: Fabrycy stał nieruchomo patrząc na drzwi, któremi znikła: był innym człowiekiem.
Od tej chwili, celem jego jedynym było dociekanie, jak mógłby ją widywać nadal, nawet po założeniu tej okropnej żaluzji przy oknie wychodzącem na pałac gubernatora.
W wilję tego dnia wieczorem, przed pójściem spać, Fabrycy zadał sobie bardzo wiele trudu, aby ukryć złoto które posiadał: ukrył je po rozmaitych szczurzych jamach, które zdobiły jego
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/79
Ta strona została przepisana.