Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/81

Ta strona została przepisana.

mować! Powinienem odmówić, ale biorę. Zresztą, stracone pieniądze; nie mogę panu powiedzieć o niczem. Już też pan musiał ładne rzeczy zmalować: całą cytadelę wywrócono do góry nogami z pańskiej przyczyny; a figielki księżnej pani sprawiły, że już trzech z nas wydalono.
Czy okiennica będzie gotowa przed południem? Oto pytanie, które przyprawiało o bicie serca Fabrycego przez cały długi ranek; liczył kwadranse bijące na zegarze cytadeli. Kiedy wybiło trzy kwadranse na dwunastą, okiennicy jeszcze nie było, natomiast Klelja zjawiła się w ptaszkami. Okrutna konieczność dodała Fabrycemu tyle śmiałości, a niebezpieczeństwo nieujrzenia jej już tak dalece przeważyło nad wszystkiem innem, iż ośmielił się, patrząc na Klelję, uczynić gest jak gdyby piłował okiennicę: prawda, iż Klelja, spostrzegłszy zuchwały gest więźnia, skłoniła mu się lekko i odeszła.
Jakto! pomyślał Fabrycy zdziwiony, byłażby tak niedorzeczna, aby widzieć naganną poufałość w geście podyktowanym absolutną koniecznością? Chciałem ją prosić, aby, zachodząc do ptaszkami, raczyła zawsze spojrzeć, od czasu do czasu, w okno więzienne, nawet wówczas gdy je ujrzy zasłonięte olbrzymią drewnianą okiennicą; chciałem jej wyrazić, że uczynię wszystko aby ją widzieć. Wielki Boże! miałażby nie przyjść jutro z powodu tego nieopatrznego gestu? Obawa ta, która zmąciła sen Fabrycego, sprawdziła się w zupełności; nazajutrz Klelja nie zjawiła się jeszcze do trzeciej, kiedy skończono umocowywać przed oknami Fabrycego dwie olbrzymie okiennice; rozmaite ich części wywindowano z platformy, zapomocą sznurów i bloków przymocowanych z zewnątrz do żelaznej kraty. Co prawda, ukryta za żaluzją w swem mieszkanku, Klelja śledziła ze zgrozą każdy ruch robotników; widziała śmiertelny niepokój Fabrycego, niemniej jednak miała odwagę dotrzymać danej sobie obietnicy.
Klelja była naiwną adeptką liberalizmu; w pierwszej młodości wzięła serjo wszystkie liberalne frazesy, zasłyszane w otocze-