od niej. I sam ten człowiek, gdyby nawet był wolny, nie był zdolny do poważnego przywiązania, gdy ona — czuła to dobrze — potrafiłaby w życiu kochać tylko raz.
Tak więc, Klelja zachodziła codzień do ptaszkami z sercem pełnem wyrzutów; skoro przybyła tam jak gdyby wbrew swej woli, niepokój jej odmieniał charakter i stawał się mniej okrutny, wyrzuty ustawały na chwilę; śledziła z biciem serca chwilę, w której Fabrycy otworzy okienko sporządzone w olbrzymiej żaluzji. Często obecność dozorcy w celi nie pozwalała mu porozumiewać się z przyjaciółką.
Jednego dnia, koło jedenastej, Fabrycy usłyszał w cytadeli niezwykły hałas: kładąc się na oknie i wystawiając głowę przez otwór, zdołał w ciszy nocnej rozróżnić hałasy rozlegające się na wielkich schodach, t. zw. trzystu stopniach: schody te wnętrzem okrągłej wieży prowadziły z pierwszego dziedzińca na platformę, na której wzniesiono pałac gubernatora, oraz więzienie, w którem znajdował się Fabrycy.
W połowie mniej więcej, na stoczterdziestym stopniu, schody te przechodziły od południowej strony obszernego dziedzińca na stronę północną; tam znajdował się lekki i wąski mostek żelazny, na którego środku czuwał zawsze odźwierny. Luzowano tego człowieka co sześć godzin; musiał wstawać i przyciskać się do poręczy, aby można było przejść przez most którego strzegł i przez który jedynie można się było dostać do pałacu gubernatora i do wieży Farneze. Wystarczały dwa obroty klucza, który gubernator zawsze nosił przy sobie, aby spuścić ów żelazny mostek w dziedziniec, głęboki w tem miejscu przeszło na sto stóp; skoro się dopełniło tej prostej ostrożności, ponieważ nie było innych schodów w cytadeli i ponieważ co wieczór o północy adjutant odnosił do gubernatora, do gabinetu za jego pokojem, sznury od wszystkich studzien, był on zupełnie niedostępny w swoim pałacu, a tak samo niepodobna byłoby komukolwiek dostać się do wieży Farrezc. Fabrycy stwierdził to w dniu, w którym przybył do cytadeli; zresztą
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/90
Ta strona została przepisana.