jest mój los; gubię się sama przyjmując tę ohydną serenadę; ale jutro w południe ujrzę znów twoje oczy!
Właśnie nazajutrz po dniu, w którym Klelja uczyniła takie poświęcenie dla młodego więźnia, budzącego w niej najgorętsze uczucia, nazajutrz po dniu, w którym, znając jego wady, poświęciła mu życie, Fabrycy był zrozpaczony jej chłodem. Gdyby, nawet posługując się niedoskonałą wymową znaków, zadał najlżejszy gwałt duszy Klelji, prawdopodobnie nie zdołałby wstrzymać łez i Fabrycy uzyskałby wyznanie jej uczuć, ale brak mu było odwagi, zbyt lękał się obrazić Klelję, mogła go ukarać zbyt srogo. Innemi słowy, Fabrycy nie miał żadnego doświadczenia w rodzaju wzruszeń jakie budzi kobieta którą się kocha; było to wrażenie którego nigdy nie doznał, nawet w najsłabszym stopniu. Od owej serenady, trzeba mu było tygodnia, aby wrócić z Klei ją do zwykłej serdeczności. Biedna dziewczyna zbroiła się surowością, drżała aby się nie zdradzić, a Fabrycemu zdawało się że codzień traci w jej oczach.
Jednego dnia — minęło już blisko trzy miesiące jak Fabrycy był w więzieniu bez żadnej styczności ze światem, a mimo to nie czuł się nieszczęśliwy — Grillo został rano bardzo długo w pokoju; Fabrycy nie wiedział jak się go pozbyć, był w rozpaczy; wreszcie, wybiło już wpół do pierwszej, kiedy mógł otworzyć dwie klapy, na stopę wysokie, które wyciął w nieszczęsnej okiennicy.
Klelja stała w oknie ptaszkami, z oczami utkwionemi w oknie Fabrycego; rysy jej wyrażały najgłębszą rozpacz. Ledwie ujrzała Fabrycego, dała mu znak, że wszystko stracone; rzuciła się do klawikordu i, udając że śpiewa recitativ z modnej opery, powiedziała mu we frazach przerywanych rozpaczą oraz obawą iż straż pod oknem może ją zrozumieć:
„Wielki Boże! pan jeszcze żyje? Ileż wdzięczności winna jestem niebu! Barbone, ów dozorca, którego zuchwalstwo skarał pan w dniu swego przybycia, znikł, nie było go w cytadeli; przedwczoraj wrócił, a od wczoraj mam powód mniemać, że stara się
Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/93
Ta strona została przepisana.