Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/127

Ta strona została przepisana.

— A czy miał on na głowie kapelusz z piórem?
Zaprzeczył temu, twierdząc, że był z gołą glową, jak ja.
Z początku myślałem, że Alan zgubił swój kapelusz, lecz później, gdym sobie przypomniał o deszczu, sądziłem, że go ukrył prawdopodobnie pod płaszczem, aby nie uległ zniszczeniu. Uśmiechnąłem się na myśl, że mój przyjaciel nie tylko uniknął niebezpieczeństwa, lecz i nie zaniechał swej próżności w ubiorze.
Nagle stary jegomość uderzył się ręką w czoło i krzyknął, że ja to muszę być tym chłopcem, który posiada srebrny guzik.
— No tak, powiedziałem zdziwiony.
— A zatem — rzekł — polecono mi powiedzieć ci, abyś udał się za twoim przyjacielem do jego rodzinnego kraju, drogą przez Torosay. Następnie spytał się, jak mi się powodziło. Opowiedziałem mu swoje przygody.
Gdyby był mieszkańcem południa, wyśmiałby mnie niezawodnie, lecz ten stary gentleman (nazywam go gentlemanem z powodu dobrego jego obejścia, a nie sądząc z powierzchowności, gdyż odziany był biednie, i ubranie jego ledwie, że się na nim trzymało) wysłuchał mego opowiadania z powagą i współczuciem.
Gdym skończył, wziął mnie za rękę, wprowadził do swego skromnego mieszkania i przedstawił swej żonie z taką ceremonją, jak gdyby ona była królową, a ja księciem.