Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/98

Ta strona została przepisana.

— W jakim celu?
— Ciągnęła mnie tęsknota za krajem, za przyjaciółmi. Francja piękna bezwątpienia ale tęsknię w niej za naszemi lasami i za naszą zwierzynę. Namawiam przy sposobności młodych chłopców do służby w wojsku króla francuskiego, zbieram trochę pieniędzy, ale głównym celem moich wycieczek są sprawy naszego pana Ardshiel’a.
— Zdawało mi się, że go zowiecie Appinem.
— Tak jest, ale Ardshiel piastuje godność klanu — tłomaczył. Widzisz Dawidzie, ten który całe życie był wielkim magnatem, pochodzącym z rodu królewskiego, zmuszony teraz mieszkać we Francji jak zwykły prywatny człowiek. On, na którego skinienia, czterysta mieczów wydobywano z pochwy, kupuje sam masło na rynku i mieszka w nędznej lepiance. To nietylko stanowi przykrość, ale dotkliwe upokorzenie dla jego rodziny i całego klanu. Dzieci Appina, nadzieja naszej przyszłości, muszą w obcych stronach uczyć się liter alfabetu i sposobu władania bronią. Dzierżawcy Appin’a maja płacić królowi Jerzemu sumy dzierżawne serca ich jednak wierne są dawnemu panu; jedni dobrowolnie, inni pod groźbą, wszyscy odkładają dla wygnańca drugą opłatę z dzierżawy ziemi. Te właśnie pieniądze przewieźć mam obowiązek — rzekł Alan i tak silnie uderzył ręką w trzos, że aż zabrzęczały gwineje.
— Jakto? — zawołałem zdziwiony — płacą dwa razy należność?
— Nieinaczej Dawidzie — odparł — odmien-