Pod wieczór okryły niebo gęste chmury, zaczęło[1] ale gdy tylko marynarze dostrzegli, siedzącą na górze lodowej syrenę, natychmiast zawracali, uciekając pełnymi żaglami z powrotem.
Po pewnym czasie nadpływać zaczęły okręty,[1] się łyskać i grzmieć, a morze przybrało czarną barwę. Fale miotały górami lodu, które lśniły niby rubiny. Marynarze przypisali burzę zjawieniu się syreny i popadli w rozpacz wielką i strach. Ale księżniczka mórz siedziała spokojnie na lodowym tronie, podziwiając sine zygzaki błyskawic i łoskot piorunów bijących we fale.
To ją zajęło najbardziej, za pierwszym pobytem na powierzchni i mówiła długo o burzy. Ponieważ jednak wolno jej odtąd było wypływać wedle upodobania, przeto znużyła się prędko widokami przyrody i wróciła niebawem, jak i poprzedniczki do pałacu ojca, twierdząc że jest piękniejszy od wszystkiego na świecie.