Ta strona została uwierzytelniona.
Po dobrej godzinie wrócił do domu, a Kasper, spojrzawszy nań krzyknął wielkim głosem. Towarzysz jego zmieniony był nie do poznania.
Nie mówiąc nic, legł na nędznem posłaniu, gdy zaś wieczór zapadł opowiedział rzecz pokrótce Kasprowi i zapowiedział, że dziś poświęcić muszą ostatnią swą żywicielkę, krowę, którą wychodowali z cielęcia.
— Czyś oszalał? — krzyknął nieszczęsny Kasper
— Zginiemy z głodu!
— Właśnie szczędząc krowy z głodu zginiemy. — odparł Falk.
— Nie dopuszczę do tego! — zaręczał biedny Kasper — Będę pracował co sił.
— Wszystko na nic! — odrzekł Falk — Wóz albo przewóz... zobaczymy zresztą.
Kasper przeżegnał się trzy razy, potem zaś siadł i jął płakać. Towarzysz jego popadł wyraźnie w