Nie namyślając się długo, wszedłem z nim do kamienicy, na drewniane schody i otóż stanęliśmy na drugiem piętrze, pod mojemi drzwiami.
Gdyśmy weszli do środka i on zapalił świecę, znalazłem się nagle o trzydzieści lat wstecz i ujrzałem rzeczywiście swoje własne, kawalerskie mieszkanie z temi samemi tapetami, tylko meble były w niem inne.
A kiedyśmy usiedli, miałem wrażenie, jakoby on był u mnie w gościnie a nie ja u niego.
Ponieważ w pokoju stało pianino, więc odrazu zeszła rozmowa na muzykę. On bowiem, jak przeważna część muzyków, żył tak wyłącznie swoją muzyką, że ani umiał ani chciał mówić o czem innem. Tak luźne miał stosunki ze swojem społeczeństwem, że nic o niem nie wiedział; gdy wymieniano wyrazy: rada państwa, ministeryum, wojna z Boerami, strajki lub prawo głosowania — milknął ale nie zdradzał wcale wstydu z powodu swojej niewiadomości ani gniewu z wyboru tematu — to po prostu dla niego nie istniało zgoła. A nawet jeżeli mówił o muzyce, wyrażał się tylko ogólnikami i nigdy nie upierał się przy swoim sądzie. Wszystko u niego zamieniało się w tony, takt i rytm, słów używał tylko do wyrażenia najniezbędniejszych rzeczy w codziennych stosunkach życia.
Wiedziałem o tem i dla tego wystarczyło mi pokazać na pianino, aby usiadł i zaczął grać. I na-
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.