przez ulicę i wpadło do mieszkania w kamienicy stojącej naprzeciw, trochę niższe tak, że stałem się świadkiem wieczerzy w małem kółku rodzinnem.
Ujrzałem młodą dziewczynę, ciemną, smukłą, skromnie ubraną, krzątającą się około nakrytego stołu, przy którym siedział czteroletni chłopczyk. Na stole stał wazon z chryzantemami, dwa były białe, jeden ogniście-żółty. Wychyliłem się i dojrzałem stół nakryty do wieczerzy, którą widocznie miał jeść chłopczyk. Młoda kobieta zawiązała mu na szyi serwetkę, przyczem przegięła się tak, że odchylił się jej kark i zobaczyłem drobną szyjkę, delikatną jak łodyżka kwiatu a wdzięczna jej głowa z bujnemi włosami, nito zerwany pączek kwiatu, pochylała się nad dzieckiem, jakby broniąc i osłaniając. Jednocześnie chłopczyk uczynił ten śliczny podwójny ruch głową, najpierw w tył, aby mu można było założyć serwetkę, potem naprzód, przytrzymując podbródkiem sztywne płótno, przyczem otwarł buzię i można było dojrzeć jego białe zęby mleczne.
Ta kobieta nie mogła być jego matką, gdyż wyglądała zbyt dziewiczo, ani też siostrą nie była, za wielka była między niemi różnica wieku ale w jakiś sposób musiała z nim być spokrewnioną.
Izdebka była ubożuchna lecz schludna; na ścianach i na piecu kaflowym wisiały potrety, co dowodziło wielkiego uczucia rodzinnego, na meblach było porozrzucanych mnóstwo robótek kobiecych. Wreszcie usiadła i młoda dziewczyna za stołem, na
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.