Gdyśmy powstali od stołu, mieliśmy świadomość, że świeżo nawiązane węzły porwały się. Znikł nastrój serdeczny, każdy stanął w obronnej pozycyi, zapinał się a że przecież trzeba było coś mówić, więc wygłaszano frazesy, co poznać było po oczach, które nie towarzyszyły słowom i po śmiechu, który nie odpowiadał spojrzeniu.
Wieczór to był nieznośnie długi. Sporadyczne próby odświeżenia dawnych wspomnień w kółku większem lub w rozmowie we dwójkę — nie powiodły się. Zadawano pytania o rzeczy, o które nie należało pytać. Naprzykład:
— Jakże się obecnie miewa twój brat Herman? — (Pytanie rzucone na wiatr bez spodziewania się interesującej odpowiedzi).
Przykra cisza w towarzystwie.
— Dziękuję, prawie zmiany, polepszenia ani śladu.
— Polepszenia? alboż chorował?
— Tak!... nie wiedziałeś o tem?
Ktoś spieszy na ratunek nieszczęśliwemu bratu i zwalnia od przykrego objaśnienia, że Herman ma pomieszanie zmysłów.
Albo:
— Dlaczegóż to twojej żony nie widuję wcale?
Właśnie mieli zamiar się rozwieść.
Albo:
— Ach, prawda, twój chłopiec już dorósł, zdał maturę?
Była to zmarnowana egzystencya.
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.