Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

może, iż jesteśmy wrogami z urodzenia, że klasa, rasa, ród, pojęcia wzniosły mur między nami, co my też odczuwamy. Doświadczenie nauczyło mnie bowiem odróżniać na ulicy nawet wroga od przyjaciela — tak istnieją osoby nieznajome wcale, od których bije nieprzyjazne usposobienie, że przechodzę na drugą stronę, aby się do nich nie zbliżać. A wrażliwość ta zaostrza się w samotności, iż wystarczy mi posłyszeć głos ludzki, aby odczuć życzliwość lub niechęć albo obojętność.
Mam też i trzeciego. Jeździ on konno a ja kiwam mu głową z chodnika. Znałem go z czasów studenckich, wiem nawet jak się nazywa, tylko nie umiem przesylabizować jego nazwiska. Nie mówiłem z nim od lat trzydziestu; pozdrawiam go z daleka, niekiedy z uśmiechem, dającym do zrozumienia, że go poznaję a i on dziwnie się uśmiecha z pod wielkiego wąsa. Nosi mundur a z biegiem lat stały się odznaki bardzo liczne i szerokie. Teraz, gdy go spotkałem po dziesięcioletniej przerwie miał tyle pasków, że lękałem się narazić na nieodwzajemniony ukłon. On zaś widocznie zrozumiał moje intencye, gdyż wstrzymał konia i zawołał:
— Dzień dobry, nie poznajesz mnie?
— Ależ owszem, poznaję — i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę.
Odtąd znów się witamy. Pewnego ranka zauważyłem dziwną, podejrzaną minę pod wąsem. Nie wiedziałem, czy odważyć się przypisywać ją sobie, tak mi się wydawała nieuzasadnioną. Wy-