Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

drwi, wiem jakich są przekonań. O ścianę, ale w innej kamienicy, mieszka śpiewaczka, która mi bardzo pięknie śpiewa a ma przyjaciółkę, która przychodzi do niej i grywa mi Beethovena; jest to moje najmilsze sąsiedztwo i niekiedy mam ochotę zaznajomić się z niemi, aby im podziękować za wszystkie miłe chwile, któremi mnie darzą, ale pokonywam pokusę w mniemaniu, że największy urok naszego stosunku zniknie, jeżeli będziemy zmuszeni do prowadzenia banalnej rozmowy. Czasami, przez kilka dni, cicho jest u przyjaciółek a wtedy i u mnie jest mniej jasno. Ale mam też wesołego sąsiada, zdaje mi się, że mieszka na któremś z niższych pięter przyległego domu. I on grywa, ale uprawia muzykę operetkową, nieznaną mi, jest ona jednak tak wesoła, tak naiwnie figlarna, że nieraz muszę się śmiać wśród najpoważniejszej myśli.
Jako przeciwwagę i smutną stronę, mam o piętro pod sobą właściciela psa. Ogromne to, czerwone, dzikie monstrum uszczekując zajadle pędzi po schodach. Pan jego zdaje się kamienicę uważać za swoją własność a nas za wyłamywaczy, dlatego powierza strzeżenie schodów temu wzorowi cerbera. Gdy mi się kiedy przydaży wracać późno do domu i omackiem drapać po schodach a przypadkiem noga moja potrąci o coś miękkiego, włochatego, skończyła się cisza nocna a w ciemności widzę iskrzące się fosforycznie dwie perły. Cała ślimakowata klatka schodowa rozbrzmiewa hasłem, któ-