Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

nadziei, że kiedyś będę się tam mógł wprowadzić i odtąd zacznie się dla mnie spokój.
Potem skręcam aleją, w której schodzi się mnóstwo przecznic a każda z nich budzi we mnie jakieś wspomnienie przeszłości. Ponieważ ja znajduję się na wzniesieniu, ulice owe idą w dół ale wiele z nich faluje najpierw kilkakrotnie. Gdy stoję na chodniku alei, patrząc na kogoś wychodzącego na wzgórek z drugiej strony, widzę najpierw jego głowę, potem ramiona a nakoniec cały korpus. Trwa to razem nie więcej jak pół minuty, ale działa tajemniczo. Przechodząc, zaglądam w każdą przecznicę; wszystkie kończą się dalekim widokiem na stare miasto, zamek lub Södermalm. A wspomnienia różne opadają mnie. Tam, w głębi zakrzywionej rury, która się nazywa *** gade, stoi kamienica do której wchodziłem i z której wychodziłem przed wielu laty, gdy los mój się rozstrzygał... Na wprost tego znajduje się inny dom, gdzie bywałem w dwadzieścia lat później w podobnych a przecież zgoła różnych i dlatego podwójnie przykrych okolicznościach. W następnej ulicy przeżyłem czas, który w życiu innych ludzi zwykle bywa najpiękniejszym. Był nim też i dla mnie ale zarazem był i najgorszym... późniejsze lata zaś nie mogą odświeżyć pięknych wspomnień, bo to co było w nich bolesne przykrywa tę odrobinę piękna, jaka w nich się mieściła. Barwy na malowidłach blakną i zmieniają się z czasem, lecz nigdy na korzyść, zwłaszcza biała farba ma skłonność do zamienia się w brudno żółtą. Pietyści twierdzą, że