Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

tak być powinno, abyśmy w chwili ostatecznej rozłąki nie odczuwali tęsknoty, ale mogli udać się w drogę, radzi, że możemy się odwrócić od tego wszystkiego. W dalszej części alei mijam nowe, wielkie domy, które pod koniec stają się coraz rzadsze. Zaczyna się ukazywać grunt skalisty a dalej rozpościera się pole tytoniowe. Stała tam stodoła, którą pamiętam od roku 1859-ego, gdyż bawiłem się w niej. W chacie tej, której już obecnie niema, mieszkała posługaczka, ongi niańka u moich rodziców. Chodziliśmy do niej często, zamawiać na jakieś większe porządki w domu, na Boże Narodzenie lub Wielkanoc. Z dachu tej stodoły spadł ośmioletni synek posługaczki i potłukł się mocno. Zresztą, lubiłem też chodzić temi bocznemi ulicami do szkoły, bo było na co patrzeć: rosły tam drzewa, zioła, kwiaty, krowy się pasły, kury gdakały — tu wtedy była wieś! — Teraz przechodząc cofałem się w przeszłość, w dzieciństwo, kiedy nieznane życie leżało przedemną i napełniało mnie obawą, kiedy wszystko niepokoiło i trwożyło! — Wystarczy obrócić się na pięcie, aby to wszystko mieć za sobą i tak też czynię, ale jeszcze i wtedy nawet widzieć mogę korony lip w długiej ulicy mego dzieciństwa oraz mglisty kontur sosny na skraju miasta.
Odwróciłem się od tego wszystkiego i teraz, gdy spojrzę w aleję, z rannem słońcem w dali ponad siniejącemi nad wybrzeżem górami, na sekundę zapominam o wszystkiem, co zaszło w dzieciństwie mojem a co tak się splotło z życiem innych, nie