Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

przeciw mnie: widziałem ognie przedobozowe, słyszałem dzwony na burzę i wiedziałem, że będą chcieli mnie zagłodzić. Teraz wiem, że miałem słuszność, ale to że doznałem radości na widok ognia, który wznieciłem, było moją winą. Gdybym był miał bodaj iskrę litości dla tych, których uczucia zadrasnąłem! Tylko iskierkę! Ale znaczyło by to wymagać zbyt wiele od młodzieńca, który nigdy nie zaznał współczucia drugich!
Obecnie wspominam czasy moich przechadzek po tym lesie jako coś wielkiego i uroczystego a że wtedy nie upadłem, nie przepisuję tego swojej sile, gdyż w nią nie wierzę.


Trzy tygodnie nie rozmawiałem z człowiekiem a przez to głos mój stał się jak gdyby przytłumiony, stał się bezdźwięczny i niedosłyszalny. Kiedy mówiłem do służącej, nie rozumiała mnie i musiałem jej kilkakrotnie powtórzyć, czego sobie życzę. Wtedy zaniepokoiłem się i odczułem samotność jako klątwę — przychodziło mi do głowy, że ludzie nie chcą żyć ze mną, bo nimi wzgardziłem. Począłem tedy wychodzić wieczorami. Siadałem do tramwaju, aby tylko mieć wrażenie, jakobym się znajdował w pokoju razem z innymi. Usiłowałem z oczu im wyczytać, czy mnie nienawidzą, lecz zawsze czytałem w nich tylko obojętność. Słuchałem ich rozmów, jak gdybym znajdował się w towarzystwie i miał prawo brać udział w rozmowie, przynajmniej jako