nach wisiało dużo portretów różnego wieku, z rożnych czasów, wojowników w zbroi, uczonych w perukach, duchownych w zakonnych sukniach. W rogu przed kanapą stał stół do kart; naokół niego siedziały cztery dziwaczne postacie i grały. Nie rozmawiano, gdyż usta grających nie poruszały się. Trzej byli starcami, czwarty średniego wieku był to zapewne pan domu. Na środku pokoju siedziała młoda kobieta plecami odwrócona do grających, pochylona nad robótką. Pracowała ona bez żywszego zajęcia, widoczne było, że tylko dla zabicia czasu zdejmuje oczko za oczkiem, licząc w ten sposób sekundy. Wtem podniosła robotę i spojrzała na nią, jak gdyby według niej oryentowała się w czasie ale po przez niego i robotę patrzyła w przyszłość — a wtedy spojrzenie jej wybiegło przez okno, po przez urnę z popiołami i w ciemności natknęło się na moje spojrzenie, nie widząc go. Zdawało mi się, jakobym ją znał, jakoby przemawiała do mnie oczyma, czego, naturalnie, nic robiła. Jedna z mumij przy stole powiedziała coś, kobieta odpowiedziała skinieniem głowy, nie odwracając się i jak gdyby przerwano jej zadumę lub zdradzono myśli, pochyliła głowę niżej niż przedtem i znów puściła w ruch swój sekundnik. Nigdy nie widziałem nudów, zniechęcenia do wszystkiego, zmęczenia się życiem tak skondensowanych, jak w tym pokoju.
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.