Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

to kończy — powiedziałem w duchu — przechodziłem to przecie sam kilkakrotnie.


Wiosna zbliża się w sposób podobny do poprzednich a jednak nie ten sam. Dawniej zapowiadał ją pierwszy skowronek na polu, ale teraz niema już skowronków na Skowronkowej drodze; obecnie oznajmia ją zięba w Chmielowym ogrodzie i szpaki na Ptasiem wzgórzu. Nie zmienił się jedynie dzień przeprowadzek. Z dawna nie miły mi był widok mebli i sprzętów domowych na chodniku. Ludzi bezdomnych zmusza się w ten sposób do wystawiania na widok publiczny swoich wnętrzności, których oni się wstydzą; to też nigdy nie widać właścicieli, czuwających nad swoim dobytkiem. Wolą raczej poruczyć to obcym, niż wystawiać na pełne światło dzienne swój niedostatek. Ta kanapa ze stołem naprzykład uszła by jeszcze w domu, przy słabem oświetleniu, ale w słońcu widać plamy i rysy, a że jedna noga była oderwana, nic to nie szkodziło w domu — ale na dworze odpadła.
Jeżeli ujrzysz twarz jakąś przy wozie z meblami, będzie napewno stroskana, rozpalona, zrozpaczona. Ale koniecznością jest przenosić się, zdzierać, burzyć, przewracać wszystko. Ja, który nic innego nie robiłem tylko podróżowałem i przenosiłem się, przypomniałem sobie w tej chwili wrażenia