Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

z mojego ruchliwego życia, które te wspomnienia wyraziły się wierszem a zatytułowałem go: Ahasverus.




V.

Po kilku nawrotach zimy nadeszła w końcu wiosna a kiedy pewnego ranka opuściły się lipy, miałem wrażenie, jakoby uroczystego święta, przechadzając się w tym zielonawym blasku, działającym tak dobrze na oczy. Powietrze jest spokojne, łagodne, nogi stąpają po suchym, drobnym piasku, sprawiającym wrażenie niezmiernej czystości. Nowa trawa przysłoniła liście ostatnich lat, śmieci i błoto, zupełnie jak jesienią pierwszy śnieg. Skielety drzew nabierają ciała a wreszcie staje wysokie tło lasu liściastego, nito zielony mur nad brzegiem zatoki. Przedtem wyganiał mnie stąd wiatr i zimno, teraz przechadzam się noga za nogą, przysiadając niekiedy na ławce. Na wybrzeżu, pod brzostami umieszczono bowiem ławeczki — tu siaduje także żółty człowiek, mój nieznajomy nieprzyjaciel i rozpiąwszy surdut czytuje dziennik. Dziś właśnie po jego dzienniku poznałem, że istotnie jesteśmy przeciwnikami. W spojrzeniu, które od pisma podniósł na mnie zdawałem się dostrzegać, że czytał coś o mnie, co mu sprawiało przyjemność i sądził, iż albo przeł-