Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

knąłem już truciznę, lub stanie się to niebawem. Mylił się jednak, gdyż nie biorę nigdy w rękę tego dziennika.
Major schudł i zdawał mi się jakiś stroskany. Jest mu to zapewne obojętne dokąd pojedzie ale wyjechać z miasta musi, aby zupełnie nie osamotnieć i nie czuć się proletaryuszem. Dziś stanął na skraju przylądka i zdawał się liczyć drobne fale, uderzające o kamienie; aby zaś coś robić, wymachiwał nieznacznie laską w powietrzu. W tem z drugiej strony zatoki rozległ się dźwięk rogu. Wzdrygnął się cały. Na polu, za wzgórzem wyłaniał się szwadron kawaleryi, najpierw hełmy, potem łby końskie. Poczem nastąpiło wstrząśnienie aż ziemia zadrżała i wśród krzyku, nawoływań i hałasu, przemknęła ta zwarta masa w ordynku nito burza. Major odżył: po jego pałąkowatych nogach poznałem, że był kawalerzystą — może to był jego pułk właśnie? — a teraz był dla nich obcym, wycofanym z biegu! — Ha, takie jest życie!
Moja tajemnicza staruszka jest jednakowa latem i zimą, ale ostatnia dała się jej we znaki, musiała sobie przybrać do pomocy laskę; zresztą pokazuje się ona tylko raz na miesiąc, ale należy do mojego towarzystwa, podobnie jak wszech królowa ze swojemi psami.
Wraz ze słońcem jednak i z wiosną, wcisnęli się nowi spacerowicze do naszego kółka, do którego, mojem zdaniem, nie należą. Pojęcie własności rozrasta się swobodnie to też i mnie się zdaje, jakoby