Jakkolwiek to życie wewnętrzne jest pełne ruchu, niekiedy jednak brak mi rzeczywistości, gdyż zmysły moje bezczynne domagają się zastosowania. Muszę słyszeć a przedewszystkiem widzieć, inaczej poczną zmysły dawnym zwyczajem działać na własną rękę.
Jeszcze życzenia tego nie sformułowałem należycie a już się spełniło. Łąkę po pod mojemi oknami zalały oddziały wojska. Najpierw szła piechota a więc ludzie z rurami metalowemi, zawierającemi materyę wybuchową, która po zapaleniu jej wyrzuca z siebie kawałki ołowiu. Wyglądają jak linie rozszczepione na dole. Potem ukazują się ruchome kombinacye ludzi i czworonogich — to kawalerya. Gdy poszczególny jeździec galopuje, koń wykonywa takie ruchy, jak łódź na falach, człowiek ma tu rolę wioślarza. Cała kolumna jednak wywołuje wrażenie silne. Ale największe wrażenie sprawia artylerya, zwłaszcza gdy urządza wiścigi; ziemia drży wtedy aż lampa wisząca się chwieje a kiedy zagrzmi salwa, ustępuje mi samo przez się dzwonienie w uszach. Zanim się do tego przyzwyczaiłem, uważałem to jako rodzaj gwałtu, dokonanego na swojej osobie, ale po kilkudniowym strzelaniu uznałem owe huki za wcale zdrowe, ponieważ nie dozwalają mi zdrzemnąć się w tej nieprzerwanej ciszy. A z odpowiedniej odległości, w jakiej odbywa się ta zabawa w wojnę, wydaje mi się ona sztuką, przedstawianą dla mojej rozrywki.
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.