i noc a rodzina powraca do swoich wieczorków, których zabawa polega na rzucaniu pod stół kości, po czem pies z głośnem szczekaniem łapie ją i warczy, gdy mu odbierają.
Telefon jest w ruchu, gra na fortepianie odchodzi. Wszystko jak przedtem, wszystko powróciło, prócz majora, o którego śmierci doniesienie czytałem dziś właśnie. Brak mi go, należał przecież do mojego kółka ale nie żałuję go, bo smutne miał życie, skoro wysłużył swój czas złożenia broni.
Jesień upływa a w świecie objawia się większy ruch w miarę jak powietrze staje się chłodniejsze i lżejsze do oddychania. Znowu wychodzę wieczorami i osłaniam się mrokiem, który mnie czyni niewidzialnym. To skraca mi wieczór i czyni sen nocny twardszym i dłuższym.
Zwyczaj przerabiania tego co się przeżywa na poezyę, otwiera klapę bezpieczeństwa nadmiarowi wrażeń i zastępuje poniekąd pociąg do mówienia. W osamotnieniu nabierają wypadki z życia piętna celowości a wiele z tego, co się dzieje, zda mi się uscenizowane jedynie i wyłącznie dla mnie. W ten sposób stałem się pewnego wieczora świadkiem pożaru w mieście a jednocześnie słyszałem wycie wilków z poza szańców. Te dwa końce różnych nici sprzęgły się w mojej wyobraźni, związały się i utworzyły pieśń.
Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.