Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1021

Ta strona została skorygowana.

— Nie odpowiadasz mi — rzekł tenże, nachylając się do dziewczyny — nie chcesz wziąć mej ręki... dlaczego?
Biedna dziewczyna szlochaniem tylko odpowiadała; wstydem ogarnięta, klęczała w postawie tak upokorzonej, tak wymownie błagalnej, iż czołem prawie dotykała nóg swego kochanka.
Jakób, zdumiony milczeniem i zachowaniem się Bachantki, z coraz większem patrzył na nią zdziwieniem; nagle zmieniła mu się twarz, drżeć zaczęły usta i rzekł, prawie tylko bełkocząc:
— Cefizo... znam cię... jeżeli nie weźmiesz mej ręki... to dlatego... że... — Potem nie stało mu tchu, — dodał przytłumionym głosem, po chwili milczenia: — Kiedy przed sześcioma tygodniami brano mnie do więzienia, powiedziałaś mi... „Jakóbie, przysięgam ci na życie moje... będę pracowała, będę żyła, jeżeli tak wypadnie, w największej nędzy... ale żyć będę uczciwie...“ Otóż to mi przyrzekłaś... Teraz wiem, że nigdy nie skłamałaś...
Cefiza bolesnem szlochaniem odpowiadała, całując kolana Jakóba i przyciskając je do swych piersi.
— Jakóbie... gdybyś wiedział... o!... gdybyś wiedział...
Posłuchaj mnie... wszystko ci powiem... przysięgam ci, wszystko... nic nie skłamię... Ten człowiek (pokazała Moroka) nie ośmieli się zaprzeczyć... przyszedłszy... powiedział mi: „Chciej pani tylko...“
— Ja ci nie wyrzucam, nie mam do tego prawa... pozwól mi umrzeć spokojnie... więcej już nie żądam... teraz — mówił Jakób coraz słabszym głosem, odpychając Cefizę. Potem dodał z gorzkim, bolesnym uśmiechem: — Przynajmniej i ja nie mam sobie nic do wyrzucenia... wiedziałem... dobrze wiedziałem... co czyniłem... przyjmując pojedynek... na koniak...
— Panowie, zmiłujcie się, wypędźcie tę kobietę — zawołał Morok — jej widok zbyt przykre sprawia wzruszenie memu przyjacielowi.
— Uspokój się, dziewczyno! — odezwało się kilka obec-