— ale rób dobrze kułakami... bo inaczej zapóźno przybędziemy.
Zaledwo ten nędznik wymówił te wyrazy, kiedy przeraźliwy krzyk rozległ się w tłumie, przez krtóry przeciskali się z trudnością, niosący na tragach Leżynago, którego poprzedzał Morok. Był to przeraźliwy krzyk Cefizy. Jakób, jeden z siedmiu dziedziców familji Rennepontów, Skonał w jej objęciu...
Nieszczęsny to był wypadek!... W tej samej chwili, kiedy krzyczała w rozpaczy Cefiza, oznajmiająca śmierć Jakóba... inny znowu krzyk dał się słyszeć na placu, w stronie przeciwnej od tej, w której szarpano otruwacza...
Ten krzyk odległy, błagalny i drżący z wielkiego przestrachu, jako ostatnia obrona człowieka, pasującego się pod razami zabójców, trwogą przejął Moroka.
— Piekło!... — zawołał ten zręczny morderca, co za broń zabójczą, ale prawną, obrał sobie pijaństwo i rozpustę — piekło!... to głos księdza d‘Aigrigny, którego zabijają!!
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1023
Ta strona została skorygowana.