Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1024

Ta strona została skorygowana.
III.
TRUCICIEL.

Powiedzieliśmy już, że najniedorzeczniejsze, wielką trwogę wzbudzające wieści krążyły po Paryżu; nietylko mówiono o zatruwaniu chorych i studzien publicznych, ale nawet powiadano jeszcze, że schwytano złoczyńców, rzucających arszennik do naczyń z winem jakie zwykle stoją napełnione i otwarte w handlach win.
Goljat szedł do Moroka, dopełniwszy zlecenia, z jakiem posłany był do księdza d‘Aigrigny, który oczekiwał na niego w pewnym domu na placu arcybiskupstwa.
Zaszedł do jednego handlu win przy ulicy Calandre, dla napicia się, a wypiwszy dwie szklanki wina, zapłacił za nie. Kiedy szynkarka szukała monety zdawkowej, aby mu wydać resztę, Goljat oparł niechcący i wcale niewinnie ręce na otworze naczynia z winem, które przy nim stało. Olbrzymi wzrost tego człowieka, jego odrażająca fizjognamja, twarz dzika, ściągnęły już na siebie oko szynkarki i nabawiły ją niepokoju, zwłaszcza, że była trwożliwie uprzedzona krążącemi wieściami o trucicielach; a gdy jeszcze zobaczyła, jak oparł ręce na otworze naczynia z napojem, zawołała przerażona: Na te słowa wymówione bardzo głośno, z przestrachem,
— Ach! dla Boga! Co tam wrzuciłeś do wina?!
Na te słowa wymówione bardzo głośno, z przestrachem, dwaj czy trzej, siedzący przy stole i pijący w szynku,