nagle się zerwali, przybiegli do kontuaru i jeden z nich krzyknął nieostrożnie:
— Może to truciciel.
Goljat, nie wiedząc o nieszczęsnej pogłosce, rozpowszechnionej w tej okolicy, nie zrozumiał, o co go obwiniano. Pijący coraz głośniej miotali nań obelgi; on zaś ufny w swoją siłę, wzruszył ramionami i z pogardą i grubjańsko żądał wydania sobie reszty, o której oddaniu szynkarka, zbladła, przelękniona, wcale nie myślała.
— Łotrze! — zawołał jeden z pijących, gwałtownie i natarczywie, tak, iż na ten krzyk zatrzymało się wielu przechodniów.
— Należałoby go przytrzymać... — dodał inny.
— Chodźmy wytłumaczyć się na odwach, łotrze.
Olbrzym rozgniewany obelgami, a nie poczuwający się do winy, rozjątrzył się do żywego tym niespodziewanym napadem; powalił przeciwnika w szynkowni i obłożył go pięściami. W czasie tego rozrachunku kilka butelek i dwie czy trzy szyby stłuczono z łoskotem, a szynkarka, coraz bardziej lękając się, krzyczeć zaczęła co sił:
— Ratunku!... truciciel... morderca!... warty!... warty!...
Goljat ufny w swe herkulesowe siły, po chwilowej walce przeciwko siedmiu czy ośmiu osobom, powalił dwóch najzapalczywszych napastników i co tchu skoczył ku kościołowi N. Panny przez plac kościelny, w poszarpanej odzieży, z gołą głowią, blady, zadyszany.
Lecz natychmiast wielu ludzi, z pomiędzy obecnych zbiegowisku, puściło się w pogoń za nim i mnóstwo głosów krzyczało:
— Łapaj... trzymaj... truciciel!
Słysząc te krzyki, widząc uciekającego człowieka strasznego, jakby obłąkanego, jakiś chłopak rzeźniczy, przechodzący i niosący na głowie próżną nieckę, rzucił ją pod nogi Goljatowi, który, potknąwszy się o tę nagłą przeszkodę upadł... rzeźniczek, sądząc, że dokonał tak heroicznego
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1025
Ta strona została skorygowana.