schodach mówiąc: mój koń... co tam robią memu koniowi?
— Czy to Jowialny tak rżał?
Te pytania odnowiły udręczenia żołnierza, lękał się odpowiedzieć na nie, i rzekł zakłopotanym tonem.
— Tak... Jowialny rżał... ale nic się nie stało!... Ależ trzeba nam światła. Czy nie wiecie, gdzie położyłem wczoraj moje krzesiwko?
— Pewno je włożyłeś do małego blaszanego pudełka...
— Tak, tak, prawda, zapomniałem już, jest ono w mej kieszeni. Dobrze, że tam jest świeca: zapalę ją i poszukam w worku papierów, których potrzebuję.
Dagobert skrzesał ognia, zapalił świecę: spostrzegł, że okno było jeszcze otwarte, stół przewrócony, a przy lampie leżał tornister; zamknął okno, podniósł stolik, położył na nim swój tornister, i otworzył go, chcąc wyjąć swój pugilares, włożony wraz z krzyżem i woreczkiem z pieniędzmi (prócz trzech lub czterech franków, które miał zawsze przy sobie) w pewnym rodzaju kieszeni, między podszewką, a skórą tornistra.
Żołnierz włożył rękę do owej kieszeni, która była tuż przy otworze tornistra i nic nie znalazł. Jakby piorunem ugodzony, zbladł, i krzyknął:
— Nic!
— Dagobercie, cóż ci to? — rzekła Blanka.
Żołnierz nic nie odpowiedział.
Osłupiały, schylony nad stolikiem, ciągle trzymając rękę w kieszeni, stał jakby odurzony... Niebawem pokrzepiając się jeszcze niepewną nadzieją... tak okrutnej rzeczywistości nie mógł przypuścić, zaczął prędko wykładać wszystkie rzeczy z tornistra: były to napół zużyte rupiecie, jego dawny mundur grenadjerski, z konnej gwardji cesarskiej, święte relikwie żołnierza. Lecz napróżno Dagobert rozwijał i wytrząsał każdą sztuczkę odzieży, nie znalazł ani worka z pieniędzmi, ani pugilaresu, w którym był jego paszport, listy generała Simon i jego krzyż.
Nadaremno, z dziecinną, smutną drobiazgowością, ja-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/103
Ta strona została skorygowana.