już pojedynczo, przychodziło i odchodziło ulicami, schodzącemi się na okrągły plac, gdzie on był wystawiony.
Pomiędzy innymi, tamże w ogrodzie przechadzającym się jezuitami, widać także było tu i owdzie kilku ludzi świeckich, a to z następujących powodów; Jezuici mieli przyległy dom, oddzielony od ich domu tylko grabowym szpalerem; wiele pobożnych osób, w pewnych porach roku przybywało do tego domu i bawiło w nim, odprawiając rekolekcje. Pensjonarze ci używali tam przyjemności dobrego stołu, ładnej kapliczki i nauk ojców jezuitów.
Jeden z dwóch starych jezuitów rzekł do najmłodszego posępnej fanatycznej twarzy, księdza:
— Przedostatni pensjonarz, którego tu przyprowadzono rannego do naszego domu pokuty, nie przestaje dotąd okazywać się równie dzikim, gdyż nie widzę go tu z innymi pensjonarzami.
— Nie wiecie wcale, jak się nazywa ten pensjonarz?
— Od dwóch tygodni wiem o jego pobycie, lecz nie słyszałem, aby go nazywano inaczej niż Jegomość z pawilonu.
— Jeden z naszych sług, jemu przydany, a który go inaczej nie nazywa, powiedział mi, że to człowiek niezmiernie łagodny, miły, i wydaje się pogrążony w wielkim smutku; prawie nigdy nie mówi.
Tak sobie gwarząc, Wielebni Ojcowie przybyli do budynku, przytykającego do głównego mieszkania, a podobnego kształtem do magazynu.
W tym budynku była kasa handlowa, do której wnoszono dochód ze sprzedaży książek, rycin, różańców, fabrykowanych przez zgromadzenie, a rozsyłanych po Francji książek, po największej części niedorzecznych, bałamutnych lub kłamliwych, w których wszystko, co się nie podobało jezuitom w historji francuskiej, wszystko to mówię jest trawestowane, lub wyszydzane stylem karczemnym, straganowym. Przysłuchawszy się z radością
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1041
Ta strona została skorygowana.