Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1049

Ta strona została skorygowana.

Postawszy jakiś czas niewzruszony przy drzwiach, kardynał zbliżył się powoli do łóżka Rodina. Rozgniewany tem natręctwem Rodin, chcąc uniknąć rozmowy, której z wielu względów nie życzył sobie, nagle odwrócił twarz do ściany i udał, że śpi. Kardynał, mało zważając na to udawanie postanowiwszy korzystać z osłabienia Rodina, o którem bardzo dobrze wiedział, przystawił sobie krzesło i, pomimo odrazy, usiadł w głowach przy łóżku chorego jezuity.
— Jakże się masz, mój Wielebny i miły mi Ojcze? — rzekł do niego słodziuchnym głosem, który przy włoskim akcencie wydawał się jeszcze obłudniejszym.
Rodin udał głuchego, głośno chrapał i nic nie odpowiedział. Kardynał, lubo w rękawiczkach, ze wstrętem jednak zbliżył rękę do ręki jezuity, trochę nią wstrząsnął i powtórzył nieco mocniejszym głosem:
— Mój Wielebny i miły mi Ojcze, ponieważ nie śpisz... więc posłuchaj mnie, proszę cię...
Dręczony boleścią, nękany natręctwem prałata, Rodin nagle obrócił głowę, wlepił zapadłe oczy w rzymianina i ściągniętemi od złośliwego uśmiechu usty rzekł:
— A więc Wasza Wysokość mocno obstaje przy tem, aby mnie zabalsamować.. jak niedawno słyszałem ją mówiącą, i pragniesz Wasza Wysokość widzieć mnie wystawionego w żałobnej kaplicy, żeby mnie tym sposobem w mej śmiertelnej chorobie nie dręczyć i zgon mi przyśpieszyć!
— Jeżeli przez to chcesz powiedzieć, że ze wszystkich sił mej duszy życzyłem... życzę ci chrześcijańskiego przykładnego zgonu... oh! wtedy nie mylisz się, mój miły ojcze! doskonale mnie zrozumiałeś, albowiem byłoby mi bardzo miło widzieć cię, po tak godnie spędzonem życiu, przedmiotem uwielbienia wiernych chrześcijan.
— A ja powiadam Waszej Wysokości — zawołał Rodin słabym, przerywanym głosem — powiadam Waszej Wysokości, że wielkiem jest okrucieństwem odzywać się