Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1051

Ta strona została skorygowana.

— Wydał się... — rzekł kardynał cicho po włosku.
Potem prędko znowu usiadłszy, wlepił w jezuitę oczy, skrzące się triumfującą radością.
Lubo nie słyszał okrzyku kardynała, lubo nie widział uradowanej jego fizjognomji, pomimo swojej słabości, Rodin, zrozumiał, jak nieroztropne było jego pierwsze oburzenie, które zbyt wiele znaczyło...
— Mój ojcze, Wasze mocne wzruszenie, wasz przestrach, utwierdza mię w przekonaniu, niestety, w smutnem przekonaniu, jakiego nabyłem — rzekł kardynał, coraz bardziej triumfujący, że mu się udał podstęp i widząc, że już ma dociec tak ważnego sekretu — dlatego teraz, mój ojcze — dodał — pojmujesz, jak ważną będzie dla ciebie rzeczą zastanowić się nad najdrobniejszemi szczegółami twych projektów i twych wspólników w Rzymie; tym sposobem, mój miły ojcze, możesz się spodziewać, że otrzymasz łaskę, nadewszystko, jeżeli się przyznasz szczerze i w najmniejszych szczegółach, jeżeli dopełnisz niektórych okoliczności, których, jak to zwykle bywa, braknie w twem wyznaniu, uczynionem w szale gorączkowym.
Rodin, uspokoiwszy się z pierwszego oburzenia, spostrzegł, lubo już zapóźno, że było to tylko podejście, i że mocno się skompromitował, nie swemi słowami, lecz okazanem zdziwieniem i przestrachem, na nieszczęście tak go zdradzającym.
Tu Rodin otarł rozpalone czoło z zimnego potu. Wzruszenie tej sceny powiększało jego cierpienia i pogarszało jeszcze jego stan i tak już bardzo niebezpieczny. Znękany dolegliwościami choroby i natręctwem, nie mógł już dłużej siedzieć i rzucił się na poduszkę.
— Per Bacco! — rzekł sobie pocichu kardynał, przerażony widokiem fizjognomji jezuity — żeby tylko nie kończył, nic nie powiedziawszy, i nie uszedł zasadzki tak ręcznie nań zastawionej.
I, prędko nachyliwszy się do Rodina, rzekł mu prałat: