Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1054

Ta strona została skorygowana.
IX.
DOBRA WIADOMOŚĆ.

Po zmianie na twarzy księdza d‘Aigrigny, po jego bladości, po słabym chodzie, znać było, że okropna scena na placu przed kościołem katedralnym wywarła fatalny wpływ na jego zdrowie. Z tem wszystkiem fizjognomja jego jaśniała triumfującą radością, kiedy wchodził do pokoju Rodina, wołając:
— Wyborna nowina!
Na te słowa Rodin drgnął: pomimo wielkiego osłabienia, nagle podniósł głowę; jego ciekawe, niespokojne, przenikliwe oczy zabłysły; skinął wychudłą ręką na księdza d‘Aigrigny, aby zbliżył się do jego łóżka, rzekł mu głosem tak słabym, iż ledwo usłyszeć było można:
— Czuję, że jestem bardzo słaby... Kardynał prawie mię już dobił... Lecz jeżeliby ta wyborna nowina dotyczyła sprawy Rennapontów... o której myśl dręczy mię... a o której nic mi nie mówią... zdaje mi się... iżbym ozdrowiał!
— A więc niech ci będzie na zdrowie mój ojcze — zawołał ksiądz d‘Aigrigny, zapomniawszy o przestrogach doktora Baleinier, który do owego czasu jeszcze nie pozwalał mówić z Rodinem o ważniejszych sprawach.
— Tak — powtórzył ksiądz d‘Aigrignv — bądź zdrów czytaj... i ciesz się, mój ojcze: zaczyna się ziszczać, co zapowiadałeś.
To mówiąc, wydobył z kieszeni papier i oddał go Rodinowi, który uchwycił go chciwą, drżącą ręką.
Zaledwo Rodin przeczytał, a natychmiast krzyknął